Post by MARTINEZPost by J.FPost by MARTINEZPost by J.FAle Robert pisał o zagrożeniu, gdyby raportowano dokładną pozycję.
A ja o tym że Cataliny(i inne) latały praktycznie non-stop i polowały na
U-booty. A jak dostały koordynaty to było im znacznie łatwiej.
Niewątpliwie, choc jeszcze musiałby GPS być.
Bez gps da się nawigować.
Co więcej do poszukiwania przemieszczającego się okrętu podwodnego GPS
się mało przyda, bo nie znamy jego dokładnej pozycji. Natomiast gdzieś
ta dyskusja zagubiła gdzieś punkt wyjściowy. Pisałem, ze dobrze, że
właśnie okręty wówczas nie mogły znać swojej dokładnej pozycji, bo
pewnie by ja zawierały w raportach, a te przechwytywane przez
Brytyjczyków pozwalały by na dokładną lokalizację.
I tak - z czego chyba Niemcy nie zdawali sobie sprawy - niemieckie
dowództwo wyznaczało okrętom rejony drogą radiową. Podawało zarówno
położenia tzw. "mlecznych krów", jak i jak i rejony grupowania tzw.
"wilczych stad". To powodowało, że Brytyjczycy i ich wspierający mieli
ułatwienie zadanie, bo wiedzieli, gdzie się tych okrętów spodziewać. To
o wiele łatwiej, niż na całym Atlantyku szukać.
Niemcy przez całą wojnę kombinowali ze zwiększeniem bezpieczeństwa
swoich atakujących konwoje okrętów podwodnych i osiągali całkiem niezłe
rezultaty. Dążyli przykładowo do torped, które w jakiś tam sposób
zmieniały tor biegu. Ja nie znam szczegółów, bo moja wiedza opiera się
gównie na książkach, a i to przeczytanych bardzo dawno temu. a się
dziwię, że jeszcze większego nacisku na to nie kładli, bo moim zdaniem
to w sytuacji, gdy U-Boot-y były de facto zanurzalnymi, a nie podwodnymi
okrętami, a celem były olbrzymie zgrupowania okrętów jakaś forma
samonaprowadzanie pozwalałaby na wystrzelenie torpedy z bardzo daleka,
dystansu w miarę bezpiecznego.
Niemcy kombinowali z naprowadzeniem kamerą bomb i rakietowych pocisków
przeciwokrętowych. Dziwię się, że w torpedach nie kombinowali, bo aż się
prosi. Tak z za stolika, bo pewnie w praniu by wyszły jakieś problemy,
to można było wykorzystać torpedę elektryczną i akumulatory w niej
zastąpić kamerą oraz szpulą z kablem. Kabel łączący okręt podwodny z
torpedą. Biorąc do napędu prąd z akumulatora atakującego okrętu
ograniczeniem zasięgu pozostaje długość kabla. Zamiast walić salwę
"głupich" torped i kombinować gdzie za kilka minut będzie wrogi statek,
to walimy jedną i trafiamy sobie. Nie musimy podnosić peryskopu do
strzału i narażać się na wykrycie przez eskortę. Torpedę możemy odpalić
na szumonamiernik mnie więcej w kierunku. Pewnie nie gdzieś z głębin, bo
one są sprężonym powietrzem wypychane chyba, ale potem okręt może zejść
głębiej. Torpeda elektryczna, mimo, że wolniejsza, to jak na ówczesne
warunki jest bardzo trudna do namierzenia. A jak nawet już zobaczą jej
peryskop, to w nocy jej zniszczenie pewnie proste nie będzie.
Post by MARTINEZPost by J.FPost by MARTINEZPost by J.FNatomiast ... jakby tak znać pozycje ubootów, to można by przekazac do
konwoju nowy kurs, aby je ominąć, w miarę możliwości oczywiście.
Owszem robiono to.
A dane o pozycji z dekryptażu Enigmy, czy innych źródeł ?
Głównie Enigma.
Z tego, co czytałem, to tu gównie opierano się nie tyle na znajomości
pozycji U-Boot-a nadającego, którą można było ustalić zarówno na
podstawie namierzenia źródła sygnału, jak i po rozszyfrowaniu treści
meldunku, ale na podstawie rozkazów centrali. Jak admiralicja niemiecka
koncentrowała "wilcze stado" w jakimś rejonie, to można było się
spodziewać, że niemieckie okręty podwodne tam się skoncentrują. Zatem:
zmieniano kurs konwoju tak, by ominąć ten rejon oraz wysyłano w rejon
koncentracji siły zwalczania okrętów podwodnych.
Aż się dziwię, że Niemcy nie zorientowali się, że ich korespondencja
jest czytana. Niemcy mieli informacje o konwojach zapewne z wielu
źródeł, przy czym piszę to, co mi się wydaje, a nie jest to jakaś wiedza
wynikająca z badań. Sądzę, że na pewno mieli swoich agentów w portach.
Zorganizowanie konwoju liczącego kilkadziesiąt statków jest
skomplikowanym procesem. Przecież trzeba dowieźć ładunek, załadować na
statki a te statki się gromadzą na redzie, bowiem na raz ich załadować
sienie da. Zresztą często one wychodziły z różnych portów i się
koncentrowały.
Później na oceanie były namierzane zarówno przez okręty podwodne
Niemców, jak i samoloty Condor. Gdzieś czytałem, że też Niemcy mieli
informacje z statków pochodzących z neutralnych krajów. Atlantyk jest
ogromny, ale czasem dało się zwiększyć prawdopodobieństwo spotkania z
konwojem. Pewnie też Niemcy brali pod uwagę, że Alianci zmieniają kurs
po wykryciu, że Niemcy wykryli konwój.
--
(~) Robert Tomasik