Post by Stuntmanmoże ktoś się nad tym zastanawiał i podzieli się przemyśleniami.
Male sa szanse totalnego wyniszczenia kraju, spodziewac sie nalezy
raczej wojny typu "wymienimy administracje" a nie wojny typu "zabijmy
wszystkich". Wojne wiec mozna przetrwac.
Punkt pierwszy to zabezpieczyc rodzine. Pouczajacy jest przyklad Zydow
z Europy - odpowiednio wczesna i odpowiednio daleka ewakuacja
zapewnila przezycie.
Takze czytajac wspomnienia ludzi wywiezionych na Sybir czasem mozna
spotkac kwatki typu: "spakowalismy maszyne do szycia - ona nas
uratowala, cala rodzina utrzymywala sie z tej maszyny".
Warto sie zastanowic z czego i jak bedziemy zyc w czasie wojny - taki
dla przykladu lekarz sobie poradzi wszedzie i zawsze. Taki dla
przykladu zawodowy nauczyciel muzyki - musi zyc z czego innego. Warto
sie zastanowic z gory - z czego.
Niezaleznie wiec od tego, iz wojne mozna bedzie przetrwac w kraju -
lepiej jest zaplanowac manewr osiedlenia rodziny za granica. W
przypadku gdy to niezrabialne (brak funduszy, brak czasu, brak
kontaktow zagranicznych, problemy jezykowe) zaplanowac przeprowadzke
na wies (daleka rodzina jakas).
Wies umozliwia przezycie rodziny - dostep do wody, pola kartofli,
opalu. (tak, tak, nikt jakos o zimie nie mysli w tym watku, prawda?)
Jezeli czas pozwala, nalezy czesc majatku ruchomego zamienic na zloto
(w bizuterii), zaopatrzyc sie tez w wielomiesieczny zapas lekarstw i
srodkow medycznych (ja na przyklad potrzebuje szkiel kontaktowych).
Zakladamy ze poczta miedzynarodowa bedzie dzialac po wojnie - oznacza
to w szczegolnosci ze bedzie mozna robic zakupy internetowe w sklepach
zagranicznych z dostawa do Polski - ale pod warunkiem posiadania
funduszy "zadolowanych" wczesniej w banku na innym kontynencie
(Australia, Ameryki) z dostepem internetowym. Warto to rozwazyc,
zawsze moze sie okazac ze uratuje nam to sytuacje gdyby braklo waznego
lekarstwa jakiegos. Moze tez w tym pomoc rodzina zagraniczna - bo byc
moze oni beda miec dostep do internetu a my nie.
Nie przejmowac sie posiadanymi nieruchomosciami - niewiele mozemy
zrobic, ale jesli w ksiegach sa dobrze wpisane, pewno da sie je
odzyskac po wojnie.
Jezeli drogi sa zablokowane (spoznilismy sie z decyzja o manewrze)
ewekuacje na wies nalezy odlozyc na czas po przejsciu kampanii. Zlym
pomyslem jest przemieszczac sie kiedy juz sa zatory. Albo przed albo
po.
Jednoosobowo bez rodziny, to owszem, przemieszczac sie mozna, i prosze
sie smiac jak kto chce, ale ja bym tutaj proponowal rower, a jesli
jest lato to zastanowilbym sie czy nie zabrac ze soba na ten rower
takze pontonu albo dymanego materaca.
Jezeli juz mieszkamy na wsi, to zorganizowac sobie zapasy czego sie
da, nastawiajac sie na kilkuletnie problemy - wiec na poczatek
lekarstwa, zywnosc trwala, opal.
W ramach madrych przygotowan czasu pokoju - proponuje przede
wszystkim:
- Podtrzymywac serdeczne kontakty z rodzina mieszkajaca na wsi i za
granica. ;-) Wizyty, rewizyty, listy.
- Zadbac o stan prawny posiadanych nieruchomosci. I po spalonym domu
zostaje grunt jesli jest w ksiegach.
- Trzymac porzadek w papierach. Akty wlasnosci, polisy
ubezpieczeniowe, dyplomy i swiadectwa, paszporty, akty malzenstwa i
urodzenia i wszelkie podobne papiery - wydzielic, wlozyc w kasetke
ogniotrwala. Przydac sie moze nie tylko w przypadku wojny, sa i
powodzie i pozary.
- Nabrac wiedzy i praktyki w zakresie domowej medycyny i farmacji.
- Bawic sie z rodzina w biwakowanie od czasu do czasu.
- Jesli nie umiemy - nauczyc sie (i nauczyc rodzine) bytowania w
warunkach wsi prymitywnej tj. rabanie drewna, palenie w piecu,
gotowanie zupy z czegopopadnie, zabijanie i sprawienie zwierzat
(zaczac od ryb, potem kura). Da sie to robic w ramach wakacyjnych
przyjemnosci.
- Nauczyc rodzine (dzieci) prac recznych typu jak przyszyc guzik i jak
zapalic ognisko.
- Zdywersyfikowac fundusze trzymane "na czarna godzine". Zloto w
bizuterii plus bank zagraniczny. Zony lubia dywersyfikacje w
bizuterie. ;-)
- Jesli nie znamy - nauczyc sie fachu "recznego".
Partyzantka:
Kazdy postapi wedlug swojego sumienia. Decyzja o wejsciu w ruch oporu
naraza rodzine, a jesli nie rodzine - to zywiciela rodziny.
Kawalerowie maja latwiej z taka decyzja. Partyzantka w Polsce rozwinie
sie w ramach konspiracji miejskiej. Bazowanie w miescie, a akcje w
miescie i w terenie. Las nie nadaje sie na stale bazowanie oddzialu
przy dzisiejszym stanie technik rozpoznania. Las, owszem, moze sluzyc
i bedzie sluzyc jako poligon szkoleniowy, jako miejsce skladowania
materialow, i do skrytych przemarszow, w tym do noclegu w
jednorazowych biwakach. Ale nie jako stala baza duzych grup. Wies z
kolei jest "slaba" pod tym wzgledem ze ciezko o anonimowosc i wszyscy
o wszystkim wiedza. Jesli ktos chce wejsc w partyzantke to powinien
zaraz po przejsciu kampanii "ustawic sie" w jakims duzym miescie.
Okupant najprawdopodobniej wprowadzi ewidencje ludnosci i ograniczenia
w przeplywie ludzi, byc moze takze i "cofki" migrujacych. Manewr z
miasta lub do miasta nalezy wykonac bez zwlekania, jesli nie przed
wojna, to natychmiast po kapitulacji. Zalegalizowac siebie/rodzine na
nowym miejscu. Jesli to mozliwe dac w lape zeby przy meldunku uzyskac
date manewru wsteczna, przedwojenna.
Udzial w mobilizacji i wojnie obronnej:
Kazdy postapi wedlug swojego sumienia. Ja nie mam ani przydzialu
mobilizacyjnego ani przeszkolenia, wiec mi tam latwo. Historia
wykazuje ze ludzie co innego mowia a co innego robia, przy czym dziala
to w dwie strony. Zarowno ci ktorzy deklaruja sie jako orlysokoly jak
i ci ktorzy deklaruja ze schowaja sie w mysiej dziurze - zmieniaja
zdanie jak przychodzi co do czego. Nie sugerowac sie pokojowymi
deklaracjami innych. Ani jesli chodzi o wojne obronna ani jesli chodzi
o partyzantke.